O karmieniu piersią napisano już wiele i praktycznie wszędzie można przeczytać to samo. Niemal wszystkie artykuły w prasie i internecie przedstawiają ten proces w samych superlatywach i wychwalają płynące z niego korzyści. Każdy zna je na pamięć. Że to najlepsze, co możesz swojemu dziecku dać, że wygodne, tanie, a przede wszystkim takie naturalne. Wystarczy przystawić dziecko do piersi i po prostu karmić. Więc kobieta oczekująca swojego pierwszego dziecka wyobraża sobie, że karmienie przyjdzie jej łatwo i idealizuje sobie ten czas, który ją czeka z bobasem u piersi. A niestety prawda o karmieniu piersią bywa zupełnie inna. Często bardzo bolesna i okraszona łzami. To będzie wpis o tym, jak trudne bywają początki tej mlecznej drogi.

Zacznijmy od tego, że nie zawsze pierwsze dni karmienia naturalnego są ciężkie. Znam takie przypadki matek, którym karmienie przyszło łatwo, bezboleśnie i bezproblemowo. Z moich obserwacji wynika jednak, że są to wyjątki. U większości, w tym u mnie, nie było już tak kolorowo. Nikt nigdzie nie mówi głośno o tym, że karmienie piersią w pierwszych dniach zwyczajnie BOLI. Wszyscy naokoło dudnią tylko o bólu porodowym i na to przygotowujemy się psychicznie. Ale o tym, że później karmienie boli – to już nie usłyszysz nigdzie i od nikogo. Chyba, że masz fajne zaufane koleżanki, tak jak ja, które uświadomią Ci co Cię czeka, jeśli zdecydujesz się na taką formę karmienia. Po pierwsze ból i to taki porównywalny do nacinania żyletką miejsce przy miejscu. Przynajmniej ja to tak odczuwałam. W pierwszych dniach karmiłam, a łzy ciekły mi po policzkach. I nie były to łzy szczęścia i rozczulenia nad maleńką istotką. Ból jest ogromny, a najgorsze jest to, że dziecko musisz dostawiać do piersi co chwilę, po to, by rozbujać sobie laktację tak, aby pokarmu było wystarczająco dużo. Więc maluch na początku praktycznie wisi Ci na piersi, co wcale nie pomaga w jej regeneracji. I to nieprawda, że dziecko będzie jadło co 3 godziny. Nie od razu. Ono musi się nauczyć ssać i nie przysypiać podczas posiłku, a Ty musisz pobudzić laktację, więc na początku będziesz praktycznie cały czas karmić, zanim to wszystko się unormuje. Dopiero po jakimś czasie dziecko będzie się na tyle najadać, że wytrzyma Ci dwie, a nawet trzy godziny bez jedzenia.  Łatwo się wtedy poddać i zrezygnować. Po co masz się tak katować? Do tego dochodzą wątpliwości czy dziecko na pewno się najada, czy je dobrze przystawiam, czy mój pokarm jest wartościowy, czy ma odpowiednią kaloryczność, czy rozmiar i kształt piersi jest odpowiedni do karmienia, czy zwyczajnie dam radę wykarmić moje dziecko, żeby było zdrowe i niczego mu nie brakowało? Do tego wszystkiego w około 3 dobie dochodzi nawał pokarmu i znowu związane z tym dolegliwości bólowe. Nie zapominajmy o burzy hormonów jaką ma kobieta po porodzie i mega huśtawkach nastroju,  nieustannym zmęczeniu, niewyspaniu i stresie związanym z ogromnymi zmianami w naszym życiu. Człowiek robi się strasznie płaczliwy i wrażliwy na każde słowo, tak że sam siebie nie poznaje. Gdy moja córka ulewała, ja ryczałam jak bóbr, że cały ten wysiłek mój i jej, ta walka, te łzy, wszystko na nic, skoro i tak mleko ląduje u mnie na bluzce. Ech nie jest lekko.

Jeżeli więc zdecydowałaś się na karmienie piersią przygotuj się na to psychicznie. Będzie Ci łatwiej pokonać wszystkie trudności. Co pomogło mi przetrwać te pierwsze dni? Po pierwsze nakładki silikonowe. Zaopatrzyłam się w nie, gdy ból był nie do wytrzymania i używałam ich przez około miesiąc. Po drugie wsparcie męża, który bez mrugnięcia okiem latał do apteki po kolejne „cudadziałające” maści i kolejne nakładki, które będą mi w 100% odpowiadały. Po trzecie tabun koleżanek, które też przez to przechodziły i do których zawsze mogłam zadzwonić, żeby się wyżalić i usłyszeć słowa otuchy. I po czwarte położna laktacyjna, która pokazywała jak dziecko prawidłowo przystawiać i zapewniała, że to wszystko minie. I wiecie co? Rzeczywiście minęło. Pierwszą córkę karmiłam 11 miesięcy, z czego 10 z błogim uśmiechem na ustach. Drugą karmię od dwóch miesięcy i też zamierzać skończyć za niecały rok. Na pocieszenie dodam, że przy drugiej nie przechodziłam już przez tę gehennę i karmienie przyszło naturalnie i bezboleśnie.

Ważne, żeby się nie poddać i uwierzyć w siebie. Nie dać sobie wmówić, że z naszym pokarmem jest coś nie tak. Tak zostałyśmy stworzone, taką mamy moc, że dziecku wystarczy do przeżycia nasza pierś. To jest mega budujące uczucie. Ja wiedziałam, że będę karmić. A że jestem uparta i zawzięta, to jak sobie coś postanowię to tak zrobię. I nigdy nie żałowałam tych trudnych początków i tej decyzji. Jeżeli natomiast zdecydowałaś się od początku karmić sztucznym mlekiem, albo zrezygnowałaś w trakcie z różnych powodów, to nikomu nic do tego. Nie jesteś gorszą matką. Też nie daj sobie tego wmówić. Każda z nas ma prawo decydować o tym jak będzie karmić czy wychowywać swoje dziecko. Ostatecznie wszystkie chcemy dla swoich dzieci tego samego, żeby były zdrowe i szczęśliwe.