Ten wpis musiał powstać. Odkąd skończyłam czytać biografię Ani Przybylskiej nie mogę się opędzić od myśli: a co gdyby to spotkało właśnie mnie. Gdybym to ja dostała od losu 2 % szans na wyzdrowienie (bądźmy uczciwi 2% to żadna szansa). Gdybym się dowiedziała, że jestem nieuleczalnie chora. Przecież takie rzeczy się zdarzają. Tylko że wydaje nam się, że nas to nie dotyczy. Zawsze dotyka to innych i nie dopuszczamy do siebie takiej myśli, że może spotkać także nas. Tak sobie myślę, że chyba najgorzej, gdyby jakaś ciężka choroba spotkała mnie teraz, gdy moje dzieci są jeszcze małe.  Niech chociaż dorosną, niech założą swoje rodziny, będę spokojniejsza. Teraz najtrudniej byłoby mi się z nimi rozstać.

Gdy dopadają mnie takie czarne scenariusze, myślę wtedy czego byłoby mi najbardziej żal. Na pewno trudno byłoby mi się pogodzić z tym, że nie zobaczę jak moje córki dorastają, jak radzą sobie w szkole, na jakie studia pójdą, z kim się w przyszłości zwiążą. Że nie będę babcią i nie będę mogła pomóc córkom z ich dziećmi. Że nie będzie mnie przy nich, gdy będą przeżywały swoje pierwsze miłości, że nie będę mogła im służyć radą, że nie będę miała żadnego wpływu na to jakimi ludźmi się staną. Że ze swoimi problemami, rozterkami czy wątpliwościami będą musiały pójść do kogoś innego niż mama. Żal by mi było, że nie będę odrabiać z nimi lekcji, że nie będzie mnie na żadnym szkolnym przedstawieniu i że nie pojadę z nimi na te wszystkie wycieczki, które mam zaplanowane i spisane na przyszłość.

Szkoda byłoby mi moich dzieci, że muszą się wychowywać bez matki. Że będą pozbawione obecności tej najważniejszej i najbliższej osoby. Że ich dzieciństwo już nie będzie takie beztroskie jakie powinno być przy obojgu rodziców. Że moja śmierć naznaczyłaby je już na całe życie. Byłoby mi smutno i z tej rozpaczy nie wiem czy nie pękłoby mi serce. Jak tak o tym myślę to płakać mi się chce. Dlatego każdego dnia dziękuję Bogu, że jestem zdrowa. Że zdrowe są moje córki. Że mam zdrowego męża. Że nie jestem obarczona wizją pożegnania się z tym światem lub pożegnania kogoś bliskiego.

Zastanawiam się też jak wyglądałoby moje życie, gdybym wiedziała, że już nie wyzdrowieję, że niedługo zniknę z tego świata. Czy potrawy nie smakowałyby inaczej, gdybym wiedziała, że być może jem je po raz ostatni. Czy nie doceniałabym bardziej czasu spędzonego z rodziną? Czy nie próbowałabym nadrobić czasu straconego na bezmyślnych czynnościach? Czy nie cieszyłabym się bardziej z tej swojej zwykłej powtarzalnej codzienności?

Doceniać to co się ma. Być wdzięcznym. Cieszyć się każdą chwilą. Nie zaprzątać sobie głowy drobiazgami. Niby takie proste i oczywiste, a jakże trudne w natłoku codziennych spraw, gdzie gubimy dni spiesząc się z załatwieniem coraz to nowych spraw. Warto jednak czasem zwolnić tempo, zatrzymać się, by chłonąć daną chwilę całym sobą, spróbować dostrzec to, co nam w wiecznym pośpiechu umyka sprzed oczu. Każdy dzień traktować jako okazję do tworzenia wspomnień.

Czasami pochylam się nad moją 4-miesięczną córką i ją podziwiam. Skąd się wzięłaś? Jak to się stało, że jesteś tutaj z nami? Jeszcze niedawno byłaś w moim brzuchu, a teraz patrzysz na mnie tymi swoimi ogromnymi oczami, uśmiechasz się, trzymasz kurczowo mój palec i gaworzysz. Jesteś cudem. Już drugim, który się nam zdarzył. I choćbyś była czasem nieznośna, darła się, aż bębenki w uszach pękają, marudziła, jęczała i budziła się w nocy pięćset razy to i tak kocham Cię nad życie. I jestem wdzięczna losowi, że mogę Cię mieć. I chcę być dla Ciebie jak najdłużej.

Czasem patrzę na moją 2,5-letnią córkę i nie mogę się nadziwić. Dopiero co się urodziłaś, a dziś zaczynasz mówić do mnie pełnymi zdaniami, rozśmieszasz i wzruszasz mnie do łez. Jesteś promykiem, który rozświetla każdy nasz dzień. I chociaż miewasz te swoje humory, fochy i nagłe zmiany nastroju to i tak jesteś miłością mojego życia. I chcę być przy Tobie jak najdłużej.

Los bywa przeokrutny. Jutro może mnie nie być. Warto mieć to gdzieś z tyłu głowy. Żeby pamiętać co w życiu jest naprawdę ważne. Czas, który mamy dla siebie. Wykorzystujmy go mądrze. Dzisiejszy zwykły wspólny wieczór za tydzień może być tylko wspomnieniem.