Wielu rodziców zmaga się z problemem dzieci niejadków, które nie chcą nic jeść i za którymi trzeba biegać z łyżeczką. Szukają różnych sposobów jak tu przemycić w ziemniaczkach brokuła, przygotowują posiłki, które wyglądają jak obrazki, obiecują dzieciom różne nagrody, żeby tylko dziecko coś zjadło. Zawsze się zastanawiałam czy to jest powszechne zjawisko i czy ja też będę musiała wyczyniać takie cyrki? Na szczęście okazało się, że nas ten problem nie dotyczy i w przypadku naszej córki pojęcie niejadka nie istnieje. Dlatego podpowiem Wam co zrobić, żeby nie wychować sobie pod własnym dachem niejadka?

Dawaj dobry przykład

Trudno wymagać od dziecka, żeby mówiło sąsiadom Dzień dobry, jeśli my tego nie robimy, albo żeby sprzątało po sobie, jeśli my sami jesteśmy bałaganiarzami. To samo tyczy się jedzenia. Jeśli dziecko nie ma w domu odpowiednich wzorców to nie będzie miało zdrowego podejścia do jedzenia i może stać się przysłowiowym niejadkiem. My na przykład bardzo lubimy jeść i wokół posiłków kręci się spora część naszego życia. Lubimy gotować, próbować nowych potraw i innych kuchni, eksperymentować, dogadzać sobie czymś smacznym, dla nas jedzenie to czysta przyjemność. Emilka widzi to na co dzień i dla niej to jest normalne. Najpierw się gotuje, a później się razem siada i je. Jeżeli natomiast Tobie do przeżycia wystarczy zwykła kanapka albo większość posiłków zjadasz w biegu na mieście to nie dziw się, że trudno Ci wprowadzić wspólne niedzielne obiady. Podobnie rzecz się ma ze zdrową żywnością. Jeśli Ty sama nie jesz zdrowo, a w Twojej lodówce trudno znaleźć jakiekolwiek warzywa czy owoce, to jakim cudem Twoje dziecko ma się zajadać takimi rzeczami. Dlatego ważne jest, żeby od samego początku celebrować wspólne posiłki. Razem je przygotowywać i razem jeść. Zadbaj o dobrą atmosferę. Niech to będą miłe i ważne dla Was chwile. Dziecko nie będzie wtedy traktowało jedzenia jako przykrego obowiązku. Od samego początku przyzwyczajaj je do jedzenia warzyw, niech nie postrzega czegoś zielonego na talerzu jak jakiegoś dziwactwa. Jeżeli warzywa będą obecne w jego menu od zawsze to raczej mu nie przyjdzie do głowy, że to jest niedobre i niezjadliwe.

Wyluzuj

Pozwól czasem swojemu dziecku czegoś nie zjeść. Uszanuj to, że nie ma na coś ochoty albo nie jest głodne. Nie biegaj za dzieckiem z łyżeczką, nie wmuszaj w niego jedzenia, nie stosuj szantaży i podstępów. Dla dziecka jest to stresująca sytuacja i nie wpływa dobrze na pozytywne postrzeganie procesu jedzenia. Nawet jeżeli nie zje jakiegoś posiłku to przecież nie umrze z głodu. Wyluzuj. Ważne tylko, żeby za jakiś czas zaproponować coś wartościowego do jedzenia i nie pozwolić, żeby dziecko w międzyczasie objadało się słodyczami. Nie stresuj się również jeżeli dziecko będzie chciało jeść ciągle jedną i tą samą rzecz. Ono też ma prawo mieć na coś smaka. U nas często jest to pomidor. Emilka z całej kolacji albo z obiadu potrafi wyjeść tylko pomidory. Albo ma fazę na banany: wcina je codziennie, by po jakimś czasie nie chcieć nawet na nie spojrzeć. Nie panikuję. Widocznie taką ma potrzebę. Wszystkie te dziwne fazy w końcu i tak miną, nie ma więc sensu niepotrzebnie z tym walczyć i się stresować.

Jedz to samo co dziecko

Jak tylko Emilka zaczęła jeść normalne posiłki staraliśmy się przygotowywać dla wszystkich to samo. A przynajmniej, żeby na to samo wyglądało. Jak nam coś smażyłam to jej to samo gotowałam, używałam mniej przypraw, czasem to samo danie gotowałam w dwóch garnkach: w wersji dla nas i dla dziecka. Na talerzu nie było widać dużej różnicy. Dlaczego to jest ważne? Bo dzieci uwielbiają naśladować nas – dorosłych. Więc chętniej opróżnią swój talerz, gdy będą widziały, że mamusia i tatuś jedzą dokładnie to samo.

Podstawy z BLW

Nasza filozofia karmienia ma wiele wspólnego z założeniami metody BLW. Polecam Wam zapoznać się z nią, bo nawet jeśli nie wdrożycie jej w całości, to na pewno zmieni ona wasze myślenie na temat rozszerzania diety dziecka. To właśnie z książki „Bobas lubi wybór” autorstwa Tracey Murkett i Gill Rapley dowiedziałam się jak ważne jest, aby pozwolić dziecku od początku jeść samodzielnie i bawić się jedzeniem. Mimo, że przerażała mnie wizja zadławienia oraz porozrzucanego jedzenia po całym pokoju, to małymi krokami wprowadzałam te zasady. W rezultacie moja córka szybko nauczyła się przeżuwać nawet większe kawałki bez krztuszenia się, chwytać jedzenie rączkami, a w późniejszym okresie posługiwać się sztućcami. Sama odkrywała nowe smaki i konsystencje pokarmu. Możliwość zabawy jedzeniem oraz samokontrola nad tym ile i w jaki sposób je, sprawiły że nabyła pewności siebie i pozytywnego podejścia do kwestii jedzenia.

Myślę, że to właśnie te wymienione przeze mnie kwestie miały wpływ na to, że nie mamy w domu niejadka. Być może sprawdzą się też u Ciebie. A może po prostu trafiło nam się dziecko, które lubi jeść 🙂