Zabierałam się do tego wpisu jak pies do jeża, bo nie lubię pisać negatywnych opinii i recenzji. Niestety w życiu tak bywa, że zdarza nam się uczestniczyć w wydarzeniach, które nie do końca nam się podobają. I to jest właśnie tego typu historia. Ale od początku…
Co i gdzie?
„Świnka Peppa i Wielka Niespodzianka” to spektakl dla dzieci, który zagościł na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu w weekend 6-7 kwietnia. Wydarzenie było szeroko promowane na każdym kroku jako świetna rozrywka dla najmłodszych i idealny pomysł na wspólne spędzenie czasu całą rodziną. Zastanawiając się czy młodsza córka nie jest jeszcze za mała, postanowiłam napisać bezpośrednio do organizatorów przedstawienia z pytaniem dla jakich dzieci jest ono przeznaczone. Otrzymałam odpowiedź, że dla dzieci od 2 do 6 lat, w związku z czym stwierdziłam, że Julka, która 2 latka skończy dopiero w czerwcu, zostanie w domu, a na Peppę wybiorę się ze starszą 4 latką, która teoretycznie wiekowo idealnie wpisuje się w target. Błąd! Mogłam spokojnie wziąć Julę, bo przedstawienie było właśnie na jej poziomie.
Nasze wrażenia
Emilka bez ogródek skomentowała spektakl mówiąc, że ta Peppa była głupia. I powiem Wam, że ciężko mi było z nią polemizować, bo w sumie miałam podobne odczucia. Poziom przedstawienia był według mnie odpowiedni dla dzieci w wieku dwóch lat, max trzech. Nie wiem skąd kryterium do 6 lat?! Tempo akcji i poziom dialogów identyczne jak w Teletubisiach. Sceny przedłużane w nieskończoność. Ileż można do siebie machać albo bujać się na boki jadąc samochodem. Miałam wrażenie, że w 5 minutowej kreskówce dzieje się więcej niż na tym 80 minutowym przedstawieniu. Zero treści, zero akcji, znikomy humor. Dawno się tak nie nudziłyśmy. Miało być dużo tańca i śpiewu, ale ja tam nie widziałam nikogo tańczącego, a piosenki były też mało porywające i trochę przydługawe. Nikt jakoś specjalnie nie przyłożył się też do tego, żeby zmienić od czasu do czasu scenografię i ożywić nieco obraz. Choćby scena skakania po kałużach, których w ogóle nie było, a wystarczyło rzucić nawet jakieś szmaty imitujące uwielbiane przez świnki błotko. Słabo. Czy innym dzieciom się podobało? Oczywiście, że były dzieci, które piszczały z zachwytu na widok Peppy, śmiały się w głos i klaskały z radości. Ale jak na mój gust – nie miały więcej niż 3 lata.
Analizując „Świnkę Peppę i Wielką Niespodziankę” przeszło mi parę razy przez myśl, że może zbyt dużo wymagam od spektaklu dla dzieci. Ale później przypomniałam sobie przedstawienie Kinder Niespodzianki, które oglądaliśmy we wrześniu w Hali Stulecia. Tam na scenie tyle się działo, że nie było wiadomo na co patrzeć. Sceny śpiewu połączone z akrobatyczną wręcz choreografią, gra świateł, bańki mydlane puszczane w kierunku publiczności, zmieniająca się co chwilę scenografia, a przede wszystkim obecne: fabuła i humor. Da się? Da. I to za darmo, a nie za 60 zł za miejsce na balkonie. Na scenie tyle się działo, że młodsze dzieci, nawet jak nie wiedziały o co chodzi to i tak siedziały jak zahipnotyzowane. A starsze wiadomo – były wciągnięte w historię.
Podsumowując
Kończąc mój wywód muszę stwierdzić, że byłyśmy z córką bardzo zawiedzione spektaklem. Myślałam, że może nasze wyjście da się jeszcze uratować, że może Peppa po skończonym występie wyjdzie do dzieci i porobi sobie z nimi jakieś pamiątkowe zdjęcia albo chwilkę porozmawia. A tu nic. Jedyne co na nas czekało po spektaklu to stoisko z balonami wypełnionymi helem, oczywiście z wizerunkiem świnki. Pisk dzieci i przeciskanie się w tłumie, żeby zdobyć dziecku upragnioną pamiątkę.
Czy polecam „Świnkę Peppę i Wielkę Niespodziankę”? Tylko prawdziwym fanom do 3 roku życia. Absolutnie nie polecam starszym dzieciom, bo istnieje ryzyko, że przedstawienie może je nieco ogłupić.
- *Zdjęcie główne pochodzi ze strony http://www.swinkapeppanazywo.pl/foto/