„Nie przyzwyczajaj tak dziecka, bo później nie odzwyczaisz!”. Znacie to? Jak urodziła się Emilka to z każdej strony byliśmy bombardowani przestrogami od różnych doświadczonych cioć, babć i innych matek, żeby broń Boże nie przyzwyczaić dziecka do czegoś, bo później będą z tego powodu same kłopoty. Niektórych „dobrych” rad słuchaliśmy, większości jednak  na szczęście nie. Stwierdziliśmy, że chcemy opiekować się naszym dzieckiem po swojemu i tak jak nam jest wygodniej. I dobrze na tym wyszliśmy. Nasza córka skończyła dwa latka i nie zostały jej żadne przyzwyczajenia z okresu niemowlęcego. A przed czym nas przestrzegano?

Noszenie na rękach

Nie nosić, bo dziecko przecież rośnie i coraz więcej waży i kto to później taki ciężar będzie dźwigał. Niby słuszna uwaga, ale jak tu nie wziąć na ręce jak dziecko płacze i wręcz prosi o przytulenie? Jeszcze jak wiemy, że na rękach się uspokoi? Ja nie potrafiłam w spokoju sobie siedzieć, gdy moje dziecko zaczynało płakać. Więc brałam je na ręce za każdym razem. I za każdym razem działało – mała przestawała płakać. Zaspokojona była potrzeba bliskości i poczucia bezpieczeństwa. A jak córka podrosła i odkryła, że może się samodzielnie poruszać, to przestała mnie obarczać swoim ciężarem. Teraz na ręce bierzemy ją tylko jak się zmęczy na spacerze. Więc to nie jest tak, że jak się nosi niemowlę to później się dźwiga trzylatka, bo ono woli na rękach, bo się tak przyzwyczaiło.

Lulanie do snu

Dziecko powinno się odkładać do łóżeczka i powinno tam samo zasypiać. Taka mądrość. No ale co zrobić jak nie zasypia? To, że ma płakać aż się zmęczy i zaśnie, nie wchodziło w rachubę. Chyba serce by mi pękło. Więc my do snu lulaliśmy. Gdy dziecko mocno zasnęło na rękach wtedy było odkładane. Jak oduczyłam lulania? Najpierw wyeliminowałam kołysanie – brałam tylko na ręce i czekałam aż zaśnie. Później kładłam się obok małej, tak żeby czuła moją bliskość. Zmiana sposobu usypiania zajęła nam jakiś tydzień.

Szumy

Tu też rozchodzi się o usypianie. Jak przyzwyczaicie dziecko do spania przy szumie to nie będzie umiało zasypiać w ciszy. Kolejna bzdura. U nas hitem był okap. Emilka zasypiała w dwie minuty, w dodatku działał kojąco jak miała ataki kolki. Po prostu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – dziecko na dźwięk szumu odpływało. Zainstalowaliśmy też sobie w telefonach aplikacje z szumami i włączaliśmy je na spacerach i wieczorami do snu. Dodatkowo wieczorem szum zagłuszał odgłosy z salonu, dzięki czemu mogliśmy prowadzić normalne życie. Czy ciężko było odzwyczaić? Nie, zwyczajnie pewnego dnia stwierdziliśmy, że wyłączymy aplikację. I nie stało się nic. Mała jak spała tak spała dalej. Następnego dnia zasnęła bez szumu.

Spanie razem w jednym łóżku

Ile ja się nasłuchałam historii, że koleżanka siostry koleżanki do tej pory śpi z dzieckiem i mężem w jednym łóżku, a dziecko ma już pięć lat i nie da się go przenieść do własnego pokoju. A wszystko przez to, że od początku nie spało w swoim łóżeczku. I żebyście też nie popełnili tego błędu. A my bardzo szybko wzięliśmy małą do siebie do łóżka. Przyznaję – to moja wina. Po prostu nie dawałam rady wstawać tyle razy do karmienia, a później usypiać i odkładać po sto razy do łóżeczka. Jak tylko wzięłam Emilkę do łóżka koło siebie, to po karmieniu momentalnie zasypiała i spała spokojnie do kolejnego karmienia. I co najważniejsze, ja spałam równie spokojnie i mimo częstych karmień byłam wyspana i wypoczęta. Gdy postanowiliśmy małą przenieść do łóżeczka to kupiliśmy jej ładną pościel i z przenosin zrobiliśmy mega wydarzenie. Podekscytowani pokazaliśmy Emilce jej nowe łóżeczko z piękną pościelą i misiem, naopowiadaliśmy jej jaka to jest już duża i ma własne łóżeczko, a ona tak się z tego wszystkiego ucieszyła, że bez problemu zaakceptowała nowe miejsce spania i sama już nie chciała spać z nami. Teraz czasami w nocy przyjdzie do nas do łóżka. Czasami wraca jednak z powrotem do siebie, gdy jest jej za gorąco lub za ciasno. Docenia własną przestrzeń do spania.

Smoczek

Nasza córka przyzwyczaiła się do smoczka dosyć późno, bo dopiero jak poszła do żłobka, czyli jak miała niecałe półtora roczku. Wracała do domu i automatycznie smok do buzi i za nic nie pozwalała sobie go wyjąć. Nie próbowaliśmy na siłę tego zmienić. Uznaliśmy, że widocznie ma taką potrzebę. Odstawiła się od smoczka sama po około pół roku. Po kolejnym przegryzionym smoczku, gdy nie mieliśmy żadnego nowego w zapasie musiała przetrwać popołudnie i zasnąć bez niego wieczorem. Udało się bez większej tragedii. Później, gdy wspominała o smoczku dawaliśmy jej ten przegryziony, którego ona absolutnie nie chciała. I tym sposobem pozbyliśmy się kolejnego przyzwyczajenia.

Teraz przy drugim dziecku nie dam sobie wmówić, że czegoś mam nie robić, bo później będę mieć problem z odzwyczajeniem od tego. Według mnie nie ma takiej rzeczy, której nie będziemy w stanie dziecka oduczyć, gdy przyjdzie na to pora. Dlatego jeżeli jakaś metoda działa w przypadku usypiania lub uspokajania dziecka to będę ją stosować. Zaoszczędzę w ten sposób czas i zadbam przy okazji o spokój swój i swojej rodziny.