Odnosisz czasem wrażenie, że nie ogarniasz natłoku codziennych zajęć? Że przerasta Cię godzenie obowiązków matki, żony i pełnoetatowego pracownika? Że brakuje Ci czasu na realizowanie swoich pasji i odpoczynek? Jeżeli  odczuwasz na każdym kroku, że coś Cię w życiu omija i co chwilę musisz z czegoś rezygnować, jeżeli powoli popadasz w frustrację, że nie żyjesz życiem takim, jakim byś chciała, to ten tekst jest dla Ciebie. Dlaczego? Bo ja też tak miałam. Dopóki nie poukładałam sobie w głowie pewnych rzeczy. Ty też to zrób, a poczujesz się na nowo szczęśliwą i spełnioną.

1. Ustalenie priorytetów

U nas najważniejsza jest nasza córka i jej potrzeby. Zarówno te fizjologiczne, jak i psychologiczne: potrzeba bliskości, miłości, uwagi. Jeżeli jest marudna i ma gorszy dzień (a może mieć kiepski humor z tysiąca powodów) to nie stoję przy garach czy nie odkurzam z płaczącym dzieckiem uczepionym do nogi. W takich sytuacjach mój makijaż, porządek w mieszkaniu, pogaduchy z koleżanką przez telefon czy ugotowanie obiadu schodzą na dalszy plan. Cały czas poświęcam jej: bawimy się, tulimy, nosimy, wygłupiamy, a całą resztę odpuszczam.

2. Odpuszczanie

Tego trzeba się zwyczajnie nauczyć. Dotyczy to zarówno kwestii lśniącego czystością mieszkania, jak choćby ugotowania zupki dla niemowlaka. No bo czy świat się zawali jak będziesz mieć trochę kurzu na meblach albo pochlapane kafle w kuchni? Twoje dziecko przez to nie umrze, a wręcz przeciwnie, kontrolowany kontakt z bakteriami jest wręcz wskazany w budowaniu naturalnej odporności u dziecka. Tak samo nikt nie ucierpi jak raz na jakiś czas podasz dziecku obiadek ze słoiczka. Owszem, ktoś może powiedzieć, że ogarnąć chatę i ugotować obiad można wtedy, gdy dziecko ma drzemkę. Można. Ale można też pójść na tę drzemkę razem z dzieckiem i odespać poprzednią noc, kiedy wstawałaś 10 razy do karmienia. Można też zrobić sobie kawkę, zgarnąć z kanapy zabawki, żeby zrobić sobie miejsce i usiąść z książką lub gazetką. Żeby nie było – ja też czasami latam jak szalona i ogarniam cały ten syf, bo mnie szlag trafia. Ale czasem odpuszczam, żeby najzwyczajniej w świecie nie zwariować. W końcu matce też się należy odrobina odpoczynku.

3. Korzystanie z pomocy bliskiej osoby

Gdyby nie pomoc mojego męża już dawno wylądowałabym w wariatkowie. Jeszcze za czasów „przed Emilką” dzieliliśmy wszystkie obowiązki domowe po równo. Nigdy nie było tak, żeby cały dom, łącznie z gotowaniem i zakupami był na mojej głowie. Gdy urodziła się Emilka, oczywistą oczywistością było to, że mąż będzie się nią zajmował na równi ze mną. Od początku potrafił wszystko przy niej zrobić, zostać z nią sam i zabawiać tak dobrze jak ja. A czasami nawet lepiej, bo zakładanie rajstop na głowę i udawanie ufoludka jest tylko w jego repertuarze zabaw. Dlatego ustąpcie trochę miejsca przy dziecku swoim partnerom, oni też potrafią się nim zająć. Pozwólcie sobie pomóc. Jak nie możecie liczyć na swojego faceta to może warto czasem poprosić o pomoc mamę lub siostrę. Niech ktoś Was odciąży w tym kieracie, niech zajmie się dzieckiem, żebyście mogły wyskoczyć do fryzjera, na zakupy czy nawet na kanapę przed tv.

4. Pogodzenie się z nową rolą i nowym etapem życia

Nic tak nie pomaga jak uświadomienie sobie, że na wszystko w życiu przychodzi odpowiedni czas. Pewne rzeczy przemijają, nadchodzą nowe. Nie ma co z tym walczyć i z uporem maniaka wieść studenckie życie mając gromadkę dzieci i dom na utrzymaniu. No nie da się! Owszem fajnie było na studiach i jak się było singlem. Później fajnie było wieść sielskie życie z mężem zaraz po ślubie, gdy rytm dnia nie wyznaczały drzemki i karmienia. Ale fajnie też być rodzicem i na pewno fajnie kiedyś będzie zostać babcią. Trzeba nauczyć się cieszyć z tego co mamy, a nie rozpaczać nad minionym czasem. Też czasami żałuję, że nie mam już tyle czasu co kiedyś na sport, spotkania ze znajomymi, na książki, filmy czy eksperymenty w kuchni. No trudno, takie życie. Za to teraz mam szereg innych atrakcji, których nie zamieniłabym na nic innego na świecie. One też miną, bo nic nie trwa wiecznie. Za 10 lat będę z nostalgią wspominać dzisiejszy dzień. Dlatego nie rozpaczam, gdy muszę zrezygnować z zajęć fitnessu czy lekcji angielskiego kosztem czasu spędzonego z moim dzieckiem. Ona tylko raz będzie miała roczek. Przez bardzo krótką chwilę będzie chciała się ze mną bawić, siadać mi na kolanach, dawać buziaki i słuchać z uwagą jak opisuję jej świat. Dlatego cieszę się z etapu w moim życiu, w którym aktualnie się znajduję. Czerpię z  niego możliwie jak najwięcej radości. Jestem pewna, że jeszcze wrócą takie czasy, że człowiek pójdzie 3 razy w tygodniu na tę siłkę, zaliczy kurs hiszpańskiego i będzie miał czas oglądać wszystkie seriale w telewizji. Bo na wszystko w życiu jest miejsce i odpowiednia pora.