Zagórze Śląskie i okolice stanowią dużą atrakcję turystyczną Gór Sowich. Znajduje się tu Zamek Grodno, malownicze Jezioro Bystrzyckie, Zapora Wodna, a w pobliskim Walimiu kompleks sztolni „Riese„. W pewną wakacyjną niedzielę wybraliśmy się do Zagórza, aby zobaczyć tamę i zjeść obiad w Pensjonacie Fregata.
Co i gdzie?
Zagórze Śląskie znajduje się w powiecie wałbrzyskim, w gminie Walim. Leżące tu Jezioro Bystrzyckie, zwane również Lubachowskim (ze względu na bliskość miejscowości Lubachów) jest jeziorem zaporowym, powstałym po wybudowaniu w latach 1911-1914 zapory wodnej na rzece Bystrzycy. Zapora o wysokości 44 m i długości 230 m powstała w celu zapobiegania powodziom w tym rejonie.
Nasze wrażenia
Jadąc od strony Lubachowa, po pokonaniu kilku ostrych zakrętów, oczom naszym ukazała się zapora. Niestety w pobliżu nie ma parkingu, więc zatrzymaliśmy samochód nieco dalej, w jakimś w miarę bezpiecznym miejscu wzdłuż drogi. Krótki spacerek i oto byliśmy już na tamie. Budowla robi ogromne wrażenia. Po pierwsze ze względu na swą wielkość, a po drugie ze względu na roztaczający się stąd widok na Jezioro Bystrzyckie. Zapora z jednej strony jest zabezpieczona murkiem, a z drugiej jedynie barierką. Trzymajcie więc lepiej dzieci mocno, bo od tej wysokości aż się kręci w głowie. Niemniej wrażenia są niesamowite i warto się tu zatrzymać.
Pensjonat Fregata
O tym miejscu słyszałam już tyle razy, że postanowiliśmy sprawdzić je osobiście. Wszyscy polecają je ze względu na dobre jedzenie i ogólnie klimat. A czy nam się podobało?
Do Fregaty dotarliśmy dużo wcześniej niż godzina naszej rezerwacji, bo myślałam, że przed obiadem pospacerujemy sobie po okolicy lub wynajmiemy jakąś łódkę lub kajak i popływamy po jeziorze. Jakież było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że owszem pensjonat dysponuje jakimś sprzętem pływającym, lecz jest on dostępny tylko dla gości hotelowych.
No nic, w takim razie wybieramy opcję drugą i idziemy na spacer. Tylko, że niestety w okolicy Fregaty absolutnie nie ma warunków do spaceru. Nie ma tam żadnej ścieżki, chodnika czy nawet jakiegoś przyzwoitego pobocza. Jest jedna wąska droga, po której non stop jeżdżą samochody, motory i rowerzyści. Generalnie hałas i jakoś tak niebezpiecznie, zwłaszcza z dziećmi. Zrezygnowaliśmy więc ze spaceru i wróciliśmy do restauracji z założeniem, że najwyżej usiądziemy na murku i będziemy czekać.
I tu uwaga – niespodzianka! Pani zarządzająca stolikami w restauracji znalazła dla nas miejsce o wcześniejszej godzinie i w dodatku na zewnątrz (czego mi się nie udało zarezerwować telefonicznie) przy samym placu zabaw. Tak więc pierwszy plus zaliczony – za elastyczność w obsłudze klienta 🙂
Łódki dostępne tylko dla gości pensjonatu
To jak już jestem przy plusach to najpierw napiszę Wam o tych pozytywach, zanim przejdę do rzeczy, które nam się nie podobały (a takie niestety też są). A więc na zewnątrz znajduje się niewielki plac zabaw dla dzieci. Był on na tyle blisko naszego stolika, że mogliśmy spokojnie kontemplować piękny widok na jezioro i jednocześnie mieć na oku dzieci.
Poza placem zabaw, atrakcją dla dzieci są mieszkające w pensjonacie zwierzęta: papużki faliste, kot oraz waran (tak myślę, że to był waran:)). Dziewczyny wręcz piszczały z zachwytu na widok ptaszków w klatce. Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia waranowi (?), bo siedział wysoko na gałęzi, a poza tym szyba odbijała mi światło… Tak więc musicie uwierzyć mi na słowo, że był tam jakiś gad.
Ogromnym atutem restauracji są piękne wnętrza, urządzone niezwykle gustownie i ze smakiem. Panuje tu niesamowicie ciepły i przytulny klimat. Widać dbałość o najmniejsze nawet detale. Przebywając w takich przestrzeniach nie ma się ochoty z nich ruszać 🙂 Bardzo klimatycznym miejscem jest zadaszony taras, niestety wszystkie stoliki były zajęte, więc już nie wchodziłam, żeby zrobić zdjęcia. Ale uwierzcie mi – jest bajkowo, jak tylko będziecie mieli możliwość to rezerwujcie stolik właśnie tam.
To tyle jeśli chodzi o plusy. Niestety jedzenie nas troszkę rozczarowało. Było przyzwoite, ale po ilości komentarzy w internecie, oczekiwaliśmy raczej efektu WOW. Druga rzecz, że jest tu zwyczajnie drogo. Za schabowego z jednym ziemniakiem pokrojonym w ćwiartki, kilkoma pieczarkami i jakąś surówką zapłaciliśmy 43 zł. Ja jadłam łososia, który był smaczny, ale zabrakło mi jakiejś wyrazistości w smaku. Dziewczyny zjadły kurczaczka w panierce z frytkami. Znów ok, ale bez szału.
O ile wnętrza restauracji są bardzo zadbane i pięknie urządzone, o tyle teren wokół daje wiele do życzenia. Oczywiście nie cały, jest kilka miejsc, którym nie sposób odmówić uroku. Jest jednak sporo też takich, gdzie widać niedociągnięcia, a szkoda, bo potencjał jest tu ogromny. Chodzi mi też o miejsce tuż przy brzegu jeziora, które wydaje się być pozostawione bez żadnej opieki. Walające się śmieci i ogólne wrażenie ruiny psują trochę ogólny obraz pensjonatu.
Podsumowując
Tak jak wspominałam na początku – Zagórze Śląskie jest bardzo ciekawym kierunkiem na rodzinną wycieczkę. Warto odwiedzić tu Zamek Grodno, zobaczyć Zaporę Wodną oraz Jezioro Bystrzyckie. My po naszej wycieczce czujemy troszkę niedosyt i na pewno wrócimy tu, aby popływać po jeziorze. Kolejnym razem udamy się na przeciwległy brzeg, skąd można wypożyczyć rowerki wodne i kajaki. Poszukamy też lepszych szlaków pieszych, aby móc w spokoju pospacerować, bez obawy o potrącenie przez samochód. Ponoć takie ścieżki są po drugiej stronie zapory, czyli po przeciwnej stronie od Pensjonatu Fregata. Co do samej Fregaty to my mamy mieszane uczucia i nie możemy w 100% polecić tego miejsca.