O Centrum edukacyjno-turystycznym CET Naturum słyszałam już wielokrotnie. Raz, że to ciekawe miejsce na weekendowy wypad za miasto z dziećmi i dwa, że mają bardzo dobrą rybę. Dodatkowo koleżanka mnie namawiała, żeby tę miejscówkę sprawdzić, więc w ostatnią niedzielę postanowiliśmy w końcu się tam wybrać.

Co i gdzie?

Centrum edukacyjno-turystyczne CET Naturum znajduje się w Rudzie Sułowskiej w Dolinie Baryczy – krainie Stawów Milickich. Na cały kompleks składają się hotel Naturum, Gospoda 8 Ryb, staw, łowisko, muzeum tradycji rybactwa, zwierzyniec, plac zabaw oraz szlak edukacyjny – ścieżka zmysłów.

Nasze wrażenia

Bardzo lubię miejsca, które oferują odwiedzającym je gościom szereg atrakcji dostosowanych do różnych potrzeb. Czas w takich miejscach płynie niezwykle szybko i nagle okazuje się, że jedno popołudnie to za mało, żeby się tym wszystkim nasycić. Tak jest właśnie w przypadku CET Naturum. Ale po kolei. Zacznijmy od tego, że Naturum to idealna przestrzeń do wypoczynku na świeżym powietrzu. Teren jest zadbany i ciekawie zagospodarowany. Dla amatorów wędkowania przygotowano stanowiska do łowienia ryb. Natomiast obok stawu i łowiska umieszczono wiaty, gdzie można odpocząć, a nawet urządzić sobie piknik. Podczas spaceru po kompleksie Emilka najbardziej zachwycała się liliami wodnymi i pływającymi nieopodal żabkami.

Idąc alejką docieramy najpierw do zwierzyńca, który wygląda trochę jak preria. Zwierzątka mają całkiem duży teren do swobodnego poruszania się, ale chętnie podchodzą do ogrodzenia i dają się nawet pogłaskać. Emilka chciała koniecznie nakarmić kózki, jednak w zwierzyńcu obowiązuje zakaz karmienia zwierząt. Musiała zadowolić się jedynie podziwianiem mieszkających tu koników, kóz, owiec oraz kucyków. Ale to wystarczyło – piskom radości nie było końca.

Tuż przy zwierzyńcu znajduje się ścieżka zmysłów. Z założenia chodzi o to, żeby poznać naturę wszystkimi zmysłami, z naciskiem na te pozawzrokowe. Można zagrać na drewnianych instrumentach albo poczytać o ptakach i ssakach zamieszkujących Dolinę Baryczy. Jest też strefa dotyku, gdzie można przejść bosą stopą po szyszkach, kamieniach czy piasku. Jak dla nas – to żadna atrakcja, bo często chodzimy na boso po domu i wokół niego, więc niczego odkrywczego w tym nie widzieliśmy. Inną dotykową atrakcją miały być skrzynie z różnymi rodzajami szyszek, igieł, kory drzew itd., niestety były praktycznie puste. Przy tak dużej liczbie odwiedzających, jaka przewija się przez CET Naturum w weekendy, na pewno trudno utrzymać tego typu atrakcję w nienaruszonym stanie. Za pomysł i aspekt edukacyjny mimo wszystko należy się pochwała.

Po przejściu ścieżki Emilka goniła nas na plac zabaw, jednak udało nam się przeforsować pomysł, żeby najpierw zobaczyć Muzeum Tradycji Rybactwa, które jest po drodze. W pierwszej kolejności weszliśmy do domu rybaka, gdzie Jula z zainteresowaniem oglądała stare liczydło, a Emi obsługiwała maszynę do pisania i telefon z tarczą. Później przeszliśmy do skansenu pełnego sprzętu i narzędzi używanych do łowienia ryb. Ku mojemu przerażeniu Emilka najbardziej upodobała sobie wypchanego borsuka. Czule go głaskała i do tego samego namawiała mnie: „Mamo, dotknij, on jest taki miły”.

Po muzeum przyszedł czas na plac zabaw. Duży, drewniany, ze zjeżdżalniami, huśtawkami, torem przeszkód i najbardziej obleganą – wodną konstrukcją. Tu mieliśmy chwilę dla siebie. Młodszą córkę pochłonęła piaskownica, a starsza musiała zaliczyć wszystko po kolei. Nawet udało mi się na chwilę położyć na hamaku i pobujać na bocianim gnieździe.

Trochę zmęczeni i głodni udaliśmy się na obiad do Gospody 8 Ryb. Wcześniej słyszeliśmy wiele dobrego o tej restauracji, dlatego żeby mieć pewność, że dostaniemy stolik, zrobiliśmy wcześniej rezerwację. I bardzo dobrze zrobiliśmy, bo osób bez rezerwacji było bardzo dużo i czekali w długiej kilkunastoosobowej kolejce na wolny stolik. Ja osobiście nie wyobrażam sobie takiego czekania z małymi dziećmi. Stolik mieliśmy na tarasie, skąd roztacza się piękny widok na staw i okolicę. Do jedzenia zamówiliśmy jesiotra i suma, znajomi zupę rybną i milickiego karpia. Z tego wszystkiego najsłabiej wypadł niestety jesiotr. Dlaczego niestety? No bo ja akurat to wzięłam 🙂 Dla dzieci jest dostępne menu dziecięce, a tam nuggetsy i fileciki z jesiotra. Do picia wzięliśmy na próbę wodę nachmieloną. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie piliśmy – ni to piwo, ni to woda. Ale mocno schłodzona idealnie gasiła pragnienie. Gospodę trzeba pochwalić za bardzo sympatyczną obsługę, natomiast jedzenie nie powaliło nas na kolana. Ot smaczna ryba, po prostu.

Przydatne informacje

Wstęp: bezpłatny
Godziny otwarcia muzeum: 10:00 – 18:00
Godziny otwarcia łowiska: 07:00 – 19:00
Wstęp na łowisko: 10 zł (pon-czw), 20 zł (pt-nd), osoba towarzysząca – 5 zł, wypożyczenie wędki – 15 zł