Matka Polka Zaniedbana będzie o tym, jak po raz kolejny postanowiłam wziąć się za siebie (średnio raz na tydzień stwierdzam, że muszę coś ze sobą zrobić). Tym razem zaczęło się od tego, że oglądałam galę Bestsellery Empiku, na której wystąpił Miuosh z Nosowską i tak mnie zafascynował ich numer „Tramwaje i gwiazdy”, że następnego dnia słuchałam tego na okrągło przez chyba pół dnia. I tak mnie wzięło jakoś na rachunek sumienia, że trochę się ostatnio zaniedbałam. I nawet nie chodzi mi o wygląd, chociaż tu też mam swoje grzeszki, ile o sferę kulturalno-rozrywkową. Wyobraźcie sobie, że ja do tej pory nawet nie wiedziałam o istnieniu kogoś takiego jak Miuosh. Człowiek siedzi na tym macierzyńskim, w powyciąganych na kolanach dresach upaćkanych obiadkiem ze słoiczka, z koczkiem na głowie (wiadomo – tak najwygodniej), ogląda w kółko TVN24 i nawet nie zdaje sobie sprawy ile dobrej muzyki powstało odkąd zaginął w czeluściach pieluszek i kaszek. A ile ciekawych książek wartych przeczytania, ile premier kinowych wartych obejrzenia.
Z tego rachunku sumienia to mi wyszło, że w teatrze byliśmy z mężem ostatnio jak byłam w pierwszej ciąży. W kinie ostatnio byłam z koleżanką na filmie o Wisłockiej, czyli dawno. Po drodze był jakiś koncert muzyki filmowej 1,5 roku temu i to by było na tyle z naszego bywania. Nie pamiętam kiedy czytałam jakąś książkę dla przyjemności. Nie liczę poradników o wychowaniu dzieci, którymi się katuję, bo wymyśliłam sobie tą całą serię wpisów dla Was. Chodzi mi o czytanie przed snem, albo wieczorami przy filiżance herbaty. Kiedyś (czyt. przed pojawieniem się dzieci) zawsze byłam w trakcie czytania czegoś i w każdej wolnej chwili otwierałam książkę. Raz w tygodniu jeździłam na angielski, dwa razy na fitness. Nie było zlituj. I jakoś motywacja zawsze była.
Prawda jest taka, że sporo naszych zaniedbań zrzucamy na karb dzieci. Tłumaczymy się brakiem czasu lub siły, żeby zrobić coś dla siebie. Przyznaj się: kiedy ostatnio coś czytałaś? I nie chodzi mi o przepis na bezglutenowe ciasto bez cukru z fasoli słodzone daktylami. Kiedy ostatnio ćwiczyłaś, nie licząc biegania za dzieckiem po placu zabaw? Kiedy słuchałaś jakiejś fajnej muzyki, albo w ogóle muzyki, którą Ty lubisz, a nie Twoje dziecko? Kiedy wyszłaś spotkać się z koleżankami i porozmawiać o czymś innym niż rozszerzanie diety dziecka z alergią? Trochę zapomniałyśmy, że oprócz bycia mamą, jesteśmy tymi samymi ludźmi, którymi byłyśmy zanim nasz świat zmienił się o 180 stopni. Mamy te same zainteresowania i potrzeby. To nie jest tak, że odkąd mam dzieci to przestałam lubić czytać książki. Mam na nie po prostu mniej czasu. Mniej, ale ten czas jest. Trzeba go sobie tylko jakoś wygospodarować. Potraktować pewne rzeczy priorytetowo, inaczej poukładać sobie dzień. Wierzę, że się da. Po to, żeby nie zatracić siebie.
I tak oto ogłaszam wszem i wobec, i zapisuję tu poniżej, żeby nabrało mocy:
– wracam do czytania książek dla przyjemności (jutro zaczynam od mojej ulubionej Charlotte Link, która czeka i kurzy się już chyba pół roku),
– wracam do nauki angielskiego (stacjonarnie, w domu, z BBC English),
– wracam do regularnych ćwiczeń, bo mnie odstresowują i ładują pozytywną energią (minimum dwa razy w tygodniu),
– zaczynam więcej wychodzić z Julką do ludzi (nie liczą się ludzie spotkani w Biedronce). Nawet sobie wymyśliłam, że odwiedzę z koleżanką kilka kawiarni idealnych dla rodzin z dziećmi, w których można napić się dobrej kawy, w czasie, gdy maluch bawi się w kąciku zabaw. Następnie z odwiedzonych miejsc powstanie wpis – lista takich miejscówek we Wrocławiu, a może nawet jakieś osobne wpisy, jeżeli któreś miejsce wyjątkowo mnie urzeknie.
– wracam do wizyt w kinie/teatrze itp. lub zwyczajnego szwędania się po mieście, byle bez dzieci, z mężem, minimum raz w miesiącu (jak tylko odstawię Julkę od cyca, planowany termin – maj 2018).
To by było na tyle. Czas wziąć się za siebie. Trzymajcie kciuki!