Z małym dzieckiem czas pędzi tak szybko. Nasza Julka lada chwila będzie miała 5 miesięcy. Jak, kiedy, dlaczego?? Każdego dnia jest inna, tak szybko się zmienia. Czasami chciałabym móc zatrzymać te chwile, gdy jest jeszcze niemowlakiem. Najgorsze jest to, że tak szybko się je zapomina. Wiem to na przykładzie Emilki. Ostatnio podczas robienia porządków w komputerze, odkopałam jakieś filmiki, na których Emi ma około roczku. I powiem Wam szczerze, że już nie pamiętam jej takiej małej. Ze zdziwieniem oglądałam ją ze smoczkiem w buzi, krótkimi włoskami, z pieluchą. Mówiłam do męża: Patrz, ona jeszcze tu nie mówiła! A przecież tak naprawdę mówi od niedawna. Człowiek patrzy na to swoje dziecko i wydaje nam się, że ono było zawsze takie jak teraz.

Wiem, że każdy etap rozwoju dziecka jest piękny i na swój sposób wyjątkowy, ale i tak żal mi tego mijającego czasu. Te chwile z niemowlakiem już się nie powtórzą. Niedługo będą już tylko wspomnieniem, zdjęciem w albumie albo filmikiem na komputerze. Dlatego ku pamięci spisuję moje ulubione najpiękniejsze momenty z niemowlakiem. To nie będzie brutalna prawda o macierzyństwie, wręcz przeciwnie – przygotujcie się na dużą ilość lukru.

Na samym szczycie notowania moment tuż zaraz po porodzie. Gdy dostajesz swoje dzieciątko do rąk. Gdy czujesz lepkość i ciepło jego ciała na swoim. Mieszanka ogromnego szczęścia połączonego z poczuciem ulgi i dumy. Uczucia te w takiej intensywności nie powtórzą się już nigdy w życiu.

Karmienie piersią. Bliskość i tworząca się niesamowita więź. I te oczka wpatrzone w Ciebie pełne zaufania i wdzięczności. I ta rączka, która trzyma Cię kurczowo za palec lub fragment koszuli. Bezcenne. Podczas karmienia lubię jeszcze te momenty, kiedy dziecku zaczyna wiele rzeczy przeszkadzać, u nas pojawiło się to około 4 miesiąca. Mała je i za każdym razem, gdy usłyszy jakiś obcy dźwięk przerywa jedzenie, żeby się rozejrzeć dookoła o co chodzi i co się dzieje. Później kontynuuje posiłek, żeby za chwilę znowu się rozglądać. Tak jakby sprawdzała: „Aha, to tylko moja siostra, mogę jeść dalej”.

Ktoś kiedyś powiedział, że najpiękniejszy na świecie jest uśmiech dziecka. Zgadzam się w 100%. To rozpromienienie na twarzy dziecka, gdy się do niego zbliżamy z uśmiechem. Dzieci w ogóle tak cudnie odpowiadają uśmiechem na uśmiech. Szkoda, że później zatracamy ten odruch. Dorosły człowiek, gdy zobaczy, że ktoś się do niego szeroko uśmiecha to myśli w pierwszej kolejności, że to jakiś czub. Albo że ma pewnie wobec nas jakieś niecne zamiary, no bo czemu by się tak szczerzył bez powodu. Wracając do dzieci – ja lubię szczególnie dwie sytuacje. Pierwsza to zaraz po posiłku, gdy dziecko pojedzone odsysa się od piersi i z mlekiem na brodzie raczy Cię takim pięknym szerokim uśmiechem. A druga to po przebudzeniu, gdy wodzi wzrokiem wokoło i napotkawszy Twój wzrok od razu się rozpromienia.

Zaraz za uśmiechem jest śmiech. Taki na głos. Za każdym razem, gdy uda nam się rozśmieszyć takie niemowlę, to czujemy się jakbyśmy posiadali jakieś cudowne moce. „Patrz! Śmieje się!”. Najlepsze jest to, że wcale nie trzeba być mega śmiesznym i wcale nie trzeba się jakoś specjalnie wysilać z żartami. Zwykle wystarczy jakaś głupia mina albo wydobywanie z siebie jakiegoś dziwnego dźwięku i dziecko się zaśmiewa, aż całe się trzęsie. A my razem z nim. To jest dopiero pełnia szczęścia.

Piękne są też wszystkie przełomowe momenty rozwoju niemowlaka. Te pierwsze razy, na które zawsze reagujemy niepohamowanym entuzjazmem. Gdy pierwszy raz się przewróci z plecków na brzuszek, gdy coś chwyci rączką, pierwsze próby siadania, raczkowania i w końcu chodzenia. W popłochu biegniemy wtedy po aparat lub telefon, żeby uwiecznić tę chwilę dla potomności. I oczywiście obowiązkowo wysilamy umysł, żeby zapamiętać tę datę. Później nie raz będziemy pytani: A Wojtuś to kiedy zaczął sam siedzieć? Albo sam jeść? Przyznaję się bez bicia, ja nie pamiętam takich dat. Ale dla usprawiedliwienia powiem, że sobie zapisuję. Wystarczy, że spojrzę w kajecik i już wszystko wiem.

Ktoś kiedyś powiedział jeszcze, że dziecko jest najpiękniejsze, gdy śpi. I pewnie to dotyczy wszystkich dzieci w każdym wieku, nie tylko w niemowlęcym. Ta spokojna, niezmącona grymasem płaczu buzia to najpiękniejszy widok na świecie. Ja jeszcze lubię dodatkowo takie chwile, które zdarzają się dosyć rzadko, gdy dziecko śmieje się przez sen. Śpi i chichocze. Zawsze się zastanawiam, co też się może śnić takiemu maleństwu? W dodatku musi to być coś śmiesznego. Śmieszne grzechotki? Mama z cycem na wierzchu sklonowana 100 razy? A może śnią mu się te wszystkie głupie miny robione przez dorosłych?

Piękne jest też gaworzenie niemowlaka. Gdy się rozkręca tak jakby nam coś opowiadało. Albo gdy pokrzykuje po swojemu na zabawki. Lubię też, gdy podczas usypiania i śpiewania słynnego „Aaaaaaa aaaaaaaaa” dziecko zaczyna mi wtórować swoim śpiewem, który przypomina zawodzenie starej Indianki. Albo gdy samo sobie mruczy podczas zasypiania.

Ssanie piąstki. U nas teraz to jest hit, bo Emilka tego nie robiła. Ona była dzieckiem smoczkowym, które jeszcze będąc w szpitalu po urodzeniu zassało smoka. Julka za Chiny nie chce smoczka. Wypycha językiem, dławi się, nie i koniec. Ona woli swoją piąstkę albo paluszki. Czasem Emilka jej mówi, że nie wolno jeść ręki, ale Jula nic sobie z tego nie robi i dalej ciumka rączkę. Przeurocze.

Stópki. Wierzgające gołe stópki. Stópki wkładane do buzi. Tupot małych stópek. Czy trzeba to szczegółowo opisywać? Chyba nie. Uwielbiam.

Na koniec chwila, na którą czeka każdy rodzic. To pierwsze wypowiedziane przez dziecko słowo Mama i Tata. Wiemy, że jest to początek nowego rozdziału, w którym będziemy mogli z naszym dzieckiem się porozumieć. Że niedługo skończy się zgadywanie o co może mu chodzić. A nastąpi to szybciej niż może nam się wydawać.